Jakkolwiek empatia jest wrodzoną dla człowieka predyspozycją, to w ciągu jego życia rozwija się w bardzo skomplikowaną strukturę poznawczo emocjonalną. Jesteśmy szczęściarzami – jesteśmy biologicznie wyposażeni w umiejętność odbierania sygnału emocjonalnego od drugiej osoby. Łatwo tego doświadczyć, gdy wilgotnieją nam oczy na filmie.
Ten rodzaj reakcji jest bardzo podstawowy i w czystej postaci cechuje małe dzieci. Przypomina to zarażanie się emocjami. Nie ma tu jednak jeszcze poznawczej reprezentacji stanów drugiej osoby. Dziecko, które płacze, bo inne dzieci płaczą, nie wie, dlaczego to robi.
Trzeba jednak pamiętać, że na tę empatyczną bazę wywodzącą się z naturalnego i wrodzonego współodczuwania nadbudowywują się pewne mechanizmy zaradcze. Jako ludzie dążymy raczej do dobrostanu, a przeżywanie bólu raczej nim nie jest. Kontakt z przykrymi uczuciami powoduje, że staramy się jak najszybciej usunąć te przykrości z drogi albo chcemy je od siebie oddalić lub wyciszyć. Niemowlak, kiedy już umie się przemieszczać, po prostu odpełza i tym samym zrywa kontakt ze źródłem negatywnej emocji czy doświadczenia. W dorosłym życiu formami podobnego odcinania się będą na przykład racjonalizacje typu: „sama jest sobie winna”, „co się stało to się nie odstanie”, oraz inne sposoby odseparowania się emocjonalno-poznawczego od czyjegoś uczucia. Takie sposoby to na przykład brak uwagi, zaaferowanie czy zagadywanie.
Dzieci w wieku od 18 miesięcy do dwóch lat są na ogół naturalnie empatyczne. Świadczą o tym np. próby pocieszania innego płaczącego dziecka. Jednak często są one mało skuteczne. Co można zrobić, żeby to drugie nie płakało? Najczęściej dziecko robi w stosunku do płaczącego dziecka to, co jemu samemu daje satysfakcję. Daje mu na przykład swojego misia, albo przyprowadza swoją mamę. Tak na marginesie, dorośli też często pocieszają innych tym, co im samym przynosi ukojenie. Czasami daje to pozytywne efekty, ale niestety częstokroć dodatkowo złości lub martwi osobę cierpiącą, ponieważ nie trafia w jej oczekiwania czy potrzeby. Alkoholik powie ”napij się”, tchórz „uciekaj”, zaś osoba o zablokowanej ekspresji „nie płacz”, postępując wedle schematu, który jemu samemu przynosi ulgę. Wróćmy jednak do dzieci. Na tym etapie dziecko traktuje inne dziecko jak siebie samego. Widzieliście, jak małe dzieci sądziły, że są niewidoczne, bo schowały głowę pod poduszkę? Większość z nich nie wykazuje pełnoprawnej teorii umysłu aż do około czwartego roku życia. Teoria umysłu polega na zdolności do prawidłowego rozumienia, że inne osoby mogą posiadać własne, różne od naszych, przekonania i odczucia. Uważa się, że teoria umysłu wiąże się ze składnikiem poznawczym empatii. Kiedy pojawia się poznawcza reprezentacja innej osoby i jej stanów emocjonalnych oraz sposobu myślenia? Przykładem ewolucji w kierunku zdolności do tworzenia poznawczej reprezentacji innej osoby może być np. próba oszukiwania rodziców (niech to będzie pociecha dla tych rodziców, którzy popadli w przerażenie, że wychowują potwora). Żeby bowiem kogoś oszukać, trzeba zdać sobie sprawę z jego sposobu myślenia oraz emocji (choć oczywiście mogą to być trochę naiwne próby). Z rozwojem ToM związany jest bardzo ciekawy przełom w życiu dziecka. Jest chwila, w której odkrywa, że każdego co innego uspokaja. I kiedy widzi płaczące dziecko, to przynosi mu jego misia albo przyprowadza jego mamę. Odkrywa, że jest to skuteczniejszy sposób obniżenia istniejącego źródła trudności. Jeśli idzie o mechanizmy obronne przed niechcianymi uczuciami, to dziecko posiada już zdolność tworzenia reprezentacji poznawczych i wie, że inne dziecko płacze niezależnie od tego, czy aktualnie jest obserwowane. Wyciąga z tego wniosek, że jego ucieczka nie przynosi ulgi płaczącemu, a zatem może koncentrować się na poszukiwaniu innych rozwiązań, czyli na wspieraniu poszkodowanego lub atakowaniu agresora będącego źródłem nieszczęścia. Jeśli stanie się to źródłem sukcesu – wzmocni jego zachowania prospołeczne i postawy moralne.
W wieku lat 12-13 kształtują się na tej bazie postawy moralne: człowiek zaczyna rozumieć czym jest sprawiedliwość, co to jest dobro wspólne, czym jest niekrzywdzenie, miłość. Zaczyna to nazywać, rozumieć i przyjmować. Czasami przybierają one formę pewnych bezwarunkowych ideałów, które mogą na przykład ewoluować w młodzieńczy bunt. Posiadając czarno biały ogląd świata dziecko widzi sprzeczności w życiu rodzinnym, a nie mogąc zrozumieć ich źródła, buntuje się przeciwko rodzicom nierealizującym własnych postanowień czy nie przestrzegających własnych ustalonych norm (taki bunt może towarzyszyć też dorosłym np. często zamiast szukać przyczyn problemów, szukamy winnych lub zbawicieli). Bunt ów może narastać aż do momentu, w którym dziecko czuje potrzebę znalezienia własnej niszy i odejścia od rodziców.
I wreszcie – dojrzałość empatyczna. Dojrzałość empatyczna przejawia się w tym, że potrafmy znaleźć adekwatny sposób reakcji na swoje empatyczne przeżycia. Towarzyszymy komuś, gdy ten cierpi lub walczymy, gdy trzeba stanąć w czyjejś obronie. Jest wielka różnica pomiędzy adekwatnością emocjonalną a empatią emocjonalna. Zauważmy, że naturalną empatyczną reakcją na oglądanie ofiary jest współczucie, ale adekwatną – obrona. Ale czy potrafimy empatyzować też z „agresorem”? Analizując procesy dojrzewania empatycznego okazuje się, że dopiero ta zdolność świadczy o naszej pełnej dojrzałości empatycznej.
Czym w takim razie jest dojrzała empatia? Prześledźmy to na przykładzie.
Wyobraź sobie, że znajdujesz się w pokoju ze znajomym, który właśnie dowiedział się o tym, że zwolniono go z pracy. Jest potwornie przybity, zdenerwowany. Ma poczucie, że jego świat się zawalił. Jego emocje falują od smutku do wściekłości. Cała sytuacja budzi w Tobie sporo napięcia i lęku własnego, bo nie wiesz, czy to koniec zwolnień. Zimny dreszcz przechodzi Ci po plecach – może następny na liście jesteś Ty! To są emocje związane z Twoją sytuacją. Jednocześnie czujesz współczucie – znasz sytuację kolegi, wiesz, jak bardzo był zaangażowany w ostatni projekt i jakie nadzieje z nim wiązał. Aż fizycznie odczuwasz poczucie zawodu, niesprawiedliwości, choć z drugiej strony wiesz, że jest kryzys, firmie spadły przychody i nie ma za co utrzymać dotychczasowego zatrudnienia. Tak właśnie działa złożony mechanizm dojrzałej empatii. A przecież przeżywane emocje mogłyby skłonić cię do różnych działań. Strach o siebie powoduje, że postanawiasz natychmiast dowiedzieć się, jak się sprawy mają, a sytuacja kolegi schodzi na dalszy plan. Jeżeli Cię „zalewa”, przestajesz niestety odczuwać empatię i zachowujesz się skrajnie egocentrycznie. Jeżeli jednak to Ty kontrolujesz emocje, a nie one Ciebie, odczuwać możesz współczucie owocujące chęcią pomocy. Niestety, tu nie koniec pułapek. Możesz to zrobić niedojrzale, egocentrycznie, wręcz inwazyjnie. „Nie martw się stary, jakoś będzie”, „Choć na piwo, trzeba się uchlać, to minie”, „O jejku, co Ty teraz zrobisz?”, albo jak słoń w składzie porcelany „Musisz teraz się przygotować na rozmowę z żoną…”. To wszystko pod pozorem pomocy pomaga ukryć własną bezradność i chęć jak najszybszego zredukowania nieprzyjemnego, Twojego, stanu emocjonalnego. Możesz też „przejąć” emocjonalnie całą sytuację – tak się wściec na pracodawcę, że to Ciebie trzeba będzie uspakajać.
W powyższym przykładzie prawdopodobnie trudniej jest zareagować dojrzale, ale daje to dużo więcej prawdziwej satysfakcji. Istotą jest tu sztuka pełnego skoncentrowania się na drugiej osobie. To pozwoli poczuć mu Twoją obecność, zaangażowanie, życzliwość. Możesz zapytać, czy chce zostać sam, czy wręcz przeciwnie – potrzebuje być z kimś. Ton głosu, ruchy Twoich oczu, mimika twarzy zasygnalizują Twoją życzliwość. Możesz zaproponować rozmowę, albo milcząc usiąść niedaleko i być obecnym. Możesz wskazać jasne strony, zaoferować długofalową pomoc, albo pomóc mu odreagować (człowiek w silnych emocjach dodatkowo jeszcze się wstydzi tego, że nie panuje nad sobą i przez to jeszcze bardziej nakręca się). Dojrzałość empatyczna opiera się na tym, że nie odcinając się od swoich emocji (ba, nawet czerpiąc z nich energię i siłę do działania) koncentrujesz uwagę na drugim człowieku. Dzięki temu dość szybko usłyszysz, czy to, co proponujesz, jest dla kolegi pomocne, akceptowalne, czy wręcz przeciwnie. Możesz „podążać za nim” dając to, czego w tym momencie potrzebuje – milczeć albo mówić, żartować albo przytulić, wyjść albo towarzyszyć. Możesz też „zarazić” go optymizmem, humorem lub pozwolić nabrać dystansu. To cała gama sposobów na to, żeby udzielić rzeczywistej pomocy w konstruktywnym przeżyciu sytuacji.
Autorzy: Dorota Szczepan Jakubowska, Jac Jakubowski
Redakcja: Szymon Niemiec
Autorzy upoważniają do rozpowszechnienia materiałów z zachowaniem autorstwa oraz logo Grupy TROP i tylko na bezpośredni użytek przedsięwzięć zgłoszonych do akcji oraz zarejestrowanych na stronie.